WASZE HISTORIE

O psach. Tych, które są i tych, które odeszły

Moja historia będzie o tym, jak zapętlają się ludzkie i psie losy, i co zrobić, by adopcja wszystkim wyszła na dobre. O psach i ich ludziach.

Pierwsza adopcja – smutny początek dla mnie, ale dla psa nie najgorszy

Pewni ludzie przekazali nam psa, tłumacząc, że mają niewystarczająco dobre warunki. Psa natychmiast zaakceptowałam. Miał wszystko co trzeba, ale…  To była zła decyzja – bez poznania psiaka, bez stwierdzenia jakie są  te rzekomo ,,złe warunki”. Pies tęsknił, uciekał… Po 3 tygodniach wrócił do poprzednich właścicieli. Mam nadzieję, że zrozumieli, co to jest prawdziwa psia miłość.

Cztery zwariowane lata

Krosiu. Pierwszy i ostatni kupiony jako szczeniak. Wtedy wydawało się, że tak będzie lepiej. Foksterier. Ci, co znają tę rasę, wiedzą czym to pachnie, kiedy mieszka się w bloku.

Tak bardzo chciałam mieć psa.

Spędził z nami cztery krótkie wariackie lata. Wszyscy moi znajomi i przyjaciele do tej pory opowiadają, co, kiedy i jak narozrabiał. Na szczęście był kochany przez nas i edukowany ile się dało. Odszedł do psiego nieba.

Płakaliśmy po nim i myśleliśmy, że „nigdy więcej”.

… rok później.

Mama pewnego dnia zobaczyła przed kościołem kudłate  „coś”. Coś leżało bezwładnie w promieniach porannego słońca. Mama czekała aż wszyscy wyjdą i ktoś „cosia” zabierze. Tak się nie stało. Zawołała. Podreptało za nią. Po wejściu do bloku zaczęło tańczyć na tylnych łapkach.

Otwierając drzwi powiedziała: „mamy gościa!”. Ja, trochę zaskoczona, wyszłam z pokoju, tłumacząc się, że jestem jeszcze w piżamie.

Zobaczyłam psiaka i zrozumiałam, co to jest miłość od pierwszego wejrzenia.

To nie były czasy prężnie działających fundacji, promocji adopcji, więcej psów wałęsało się po ulicach. Niektóre były chore, niektóre zagubione. Weterynarzy w moim dużym mieście było może ze dwóch.

Za jakaś godzinę, kiedy wreszcie zaczęłyśmy myśleć „co dalej”, zadzwonił do drzwi bardzo daleki znajomy: WETERYNARZ. Przyjechał z drugiego końca miasta – coś mu wpadło do oka i prosił o pomoc moją mamę okulistkę .

W efekcie oko zostało wyleczone, a ,”coś” przebadane. Okazało się trochę zabiedzoną, ale zdrową roczną suczką.

Przeżyłam potem kilka dni w strachu, obawiając się że znajdzie się prawowity właściciel. Bo oczywiście rozwiesiłam ogłoszenia. Potem znajomi mówili, że widzieli ją już wcześniej, ale nie chciała do nikogo podejść.

Rolka była z nami 14 lat. Była kochającym pieskiem. Nieco wyalienowanym i lękliwym. Mało jadła, miała swoje przyzwyczajenia i lęki. Towarzyszyliśmy sobie  w przeprowadzkach, zawiłościach losów – zawsze była z którymś z nas, kochana i, mam nadzieję, rozumiana.

Po tym psie nie mogłam przez lata wziąć nowego, tęskniłam.

Kiedy zmarła nasza sąsiadka, pozostawiła ośmioletnią suczkę, która miała trafić do schroniska. Trafiła do nas.

Wprowadziłam psa do domu według wszelkich poznanych zasad. Tak, to już były czasy książek o psach i edukacyjnych programów telewizyjnych.

Musia była przytulanką, psią panikarą (miała nawet taki wpis w karcie u weterynarza), bardzo chorą na serce. Leczyliśmy ją trzy z czterech lat, które spędziła z nami. Nie żałuję ani minuty czasu poświęconych temu psiakowi.

Nauczyła mnie cierpliwości, wytrwałość i jeszcze większej miłości do psów.

Kiedy odeszła, postanowiliśmy – tym razem dosyć szybko – wziąć kolejnego psa.

Tak długoletnia i zawiła historia moich psiaków doczekała się następnego rozdziału w postaci Funi z Fundacji MORN.

Szukaliśmy świadomie. Pierwszy raz wzięłam psa, dokładnie ustalając, co jest dla nas ważne i jaki psiak będzie u nas szczęśliwy. Suczka pojawiła się u nas bez zaskakującej historii, po prostu po intensywnych poszukiwaniach w Internecie i wsparciu pani doktor weterynarz.

To brzmi nudno, ale dzięki fundacji (dziewczyny są absolutnie cudowne i mądre), domowi tymczasowemu  i, co tu dużo gadać, doświadczeniu z psami, mamy absolutnie idealnego psa dla nas.

Tego wszystkim ludziom i psom serdecznie życzę.

Autorka: Pani Mro


Pokaż wiecej

Marta Adaśko

Absolwentka Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prywatnie szczęśliwa właścicielka Neli, najpiękniejszej na świecie suczki w typie owczarka niemieckiego. Od dziecka cierpi na nieuleczalną miłość do zwierzaków.

Powiązanie artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Back to top button