WASZE HISTORIE

Najbrzydsze psiaki w schronisku – historia adopcji Gieni i Nero

Od zawsze wiedziałam, że psy to wyjątkowo bliskie mojemu sercu zwierzęta. Jako dziecko sprowadzałam do domu różne znajdki. Niektóre odnajdywały właścicieli, niektóre nie. To czasy mojej podstawówki, więc duże chęci – niewielka moc. Rodzice nigdy nie zgadzali się na psa w mieszkaniu – bo za mało miejsca, bo nie mamy ogródka, bo to czwarte piętro i co będzie, jak pies się zestarzeje..

Gdy rozpoczęłam naukę w szkole średniej, poznałam ludzi podobnych do mnie. Wszyscy dobrze rozumieli, jak źle mi z tym, że nie mam psa w domu. Jedna z koleżanek, oglądając program w telewizji, zobaczyła „szczuropodobnego” psa (suczkę), który nie miał większych szans na przeżycie w schronisku.

Psina trafiła tam jako miesięczne szczenię z ulicy i z tygodnia na tydzień nikła w oczach coraz bardziej. Była nieprawdopodobnie brzydka, chuda i nieproporcjonalna.

GieniaKinga, wspomniana koleżanka, od razu pomyślała o mnie. Wpadła na pomysł, że zrobi mi niespodziankę. Załatwiła większości formalności i kilka dni później poinformowała mnie, że w schronisku czeka na mnie prezent na moje 17 urodziny.

Zebrała się nas ekipa pięciu osób, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do schroniska. Na miejscu rzuciło się na mnie coś, co na pierwszy rzut oka nie wyglądało w ogóle jak pies.

Zawisło mi na ramieniu koło szyi i ani drgnęło. Przyjaciele odwieźli nas do domu.

Stanęłam przed klatką i dopiero wtedy do mnie dotarło, że przecież rodzice za żadne skarby nie pozwolą mi jej zatrzymać. Byłam przerażona.

Szybka myśl: od czego ma się siostrę!

GieniaZadzwoniłam domofonem i zawołałam ją na dół. Błagam, musisz mi pomóc wytłumaczyć to jakoś rodzicom – wyjęczałam, wskazując na nowego członka rodziny.

Pojechałyśmy do mamy do pracy, mając nadzieję, że przy koleżankach nie zrobi nam awantury. Cóż za przebiegłość! Oczywiście przedstawiłyśmy jej wersję, w której pies był już ułożony i nauczony czystości. Widzimy, że mama zaczyna się łamać. Jej koleżanka mamy wstawia się za nami. Po 40 minutach mama jest nasza! Teraz gorzej. Mama się godzi, ale mówi: „Ja z ojcem tego nie załatwiam. Same sobie radźcie, jak jesteście takie mądre”.

No to jedziemy do domu. Pełne strachu, wiadomo, jak tata powie nie, to zgoda mamy nic nie pomoże. Dorota zostaje z brzydotką w samochodzie, ja idę sprawdzić, czy tata już wrócił z pracy.

Pamiętam, ze gdy wróciłam, moja zapłakana siostra powiedziała: „Anita, ja nie wiem jak to zrobimy, ale już jej nie oddamy. Rozwaliła sobie łuk brwiowy, tłukąc głową w szybę, po tym jak wysiadłaś…”

Nigdy tego nie zapomnę.

Pies został odkryty przez tatę po trzech dniach, bo nikt nie umiał mu wytłumaczyć, co robi kupa w jego bucie.

Dziś wszyscy się z tego śmiejemy. Ile było marudzenia, ile niechęci, ile pytań „po co to komu?”, ile wątpliwości.

Ta historia wszystkich nas połączyła. Rodzice pokochali psa, który był naszym przyjacielem przez 16 lat. I ta przyjaźń dużo nas nauczyła, choć przecież nikt jej nie chciał.

Zdjęcie najlepiej pokazują, jak z brzydkiego kaczątka, Gienia stała się przepięknym psem.

Teraz sama jestem mamą i uległam mojej córce. Wiadomo 😉

Od dwóch i pół roku radość niesie nam czarny jegomość Nero

Nero

Również wzięty ze schroniska, już ze Ślazowej. Zasikana mała bida, pozostawiona sama sobie, podbiła nasze serca. Chyba mam szczęście do tych czworonogów. Nie wiem, czym sobie zasłużyłam, ale uważam, że to najładniejsze i najmądrzejsze psy na świecie 🙂

Póki co mam bardzo wyjazdową pracę, ale jak Julka będzie starsza, weźmiemy kolejną biedę – przyjaciółkę dla Nera.

Moi przyjaciele. Moja rodzina.

Autorka tekstu: Anita Majcher


Pokaż wiecej

Marta Adaśko

Absolwentka Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prywatnie szczęśliwa właścicielka Neli, najpiękniejszej na świecie suczki w typie owczarka niemieckiego. Od dziecka cierpi na nieuleczalną miłość do zwierzaków.

Powiązanie artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Back to top button